Nie krocz ścieżką – bądź ścieżką cz. 2

„Wszechświat jest bardziej rozległy niż nasze opinie o nim”

Nie krocz ścieżką – bądź ścieżką cz. 2

Idź do cz. 1

Thoreau powiedział kiedyś: „Wszechświat jest bardziej rozległy niż nasze opinie o nim”. I analogicznie, nasza jaźń jest bardziej rozległa, niż opinie, które mamy na swój temat. Myślimy, że jesteśmy odrębnymi istotami. Utożsamiamy się z konkretnym zestawem cech: wad i zalet, poglądów, emocji, reakcji, ról, które pełnimy, a które składają się na naszą ziemską osobowość. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jesteśmy kimś znacznie większym, wyższym i doskonalszym. Na poziomie duszy duchowej stanowimy jedność ze wszystkim, co istnieje, oraz jedność z najwyższą boską zasadą, nazywaną w Egipcie Nun i Re.

Na obecnym poziomie świadomości nie możemy odczuwać tej jedności, żyć z niej i jej dobrem kierować się przy podejmowaniu naszych decyzji, ponieważ nie posiadamy duszy duchowej. Nasza świadomość jest egocentryczna. Ten egocentryzm jest cechą naszego ognia wężowego i dlatego każdy z nas pozostaje skupiony na sobie, postrzega siebie jako pępek świata. Jest tak nawet u ludzi, którzy uważają siebie za altruistycznych humanistów, oddanych ludzkości, działających na rzecz pokrzywdzonych, słabych i chorych. Jeśli nie potrafimy dostrzec swojego egocentryzmu, to tylko dlatego, że niedostatecznie samych siebie poznaliśmy.

Prawda ta nie jest tu przekazywana z intencją umoralniania i potępiania, lecz neutralnego informowania. Tacy jesteśmy obecnie- pozbawieni światła wiedzy, płynącego m.in. z prawidłowo funkcjonującego czakramu szyszynki. Dlatego Jezus, umierając na krzyżu, z empatią wypowiedział słowa: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.

Egipcjanie nazywali zanurzoną w materii świadomość współczesnego człowieka – Neftydą. Jej imię oznacza „kraniec, granica”, co, jak pisze Plutarch znaczy, iż „dociera na najdalsze krańce ziemi” i „ma w swoim szczególnym posiadaniu moc niszczenia”. Oznacza to, że świadomość ta zanurza się najbardziej, jak się tylko da w świat materii, co wiąże się z ogromnym spowolnieniem wibracji i zanieczyszczeniem. Dlatego, niczym Gorgona, niszczy i kala boską harmonię i porządek.

Neftyda była córką i żoną Tyfona, co oznacza że zrodziła się z pierwiastku ciemności, chaosu, ignorancji, duchowej anarchii i zła. Jako małżonka tej zasady pozostawała bezpłodna. Przypomina nam to bezpłodność biblijnej Elżbiety. Obie te postacie symbolizują fakt, iż zabieganie ziemskiej świadomości o boską doskonałość, jest z góry skazane na porażkę.

Jednakże imię „Neftyda” oznacza również „zwycięstwo”. Gdy nasza osobowość zda sobie sprawę z własnej niedoskonałości, niepełności, pomieszania i zwróci się ku sprawom Ducha, wówczas dopiero, będzie się mógł zacząć dla niej prawdziwy rozwój po spirali. Symbolem tego rozwoju jest miłosne połączenie się Neftydy i Ozyrysa, którego owocem jest Anubis. Ten bóg przedstawiany był z głową psa lub szakala. Głowa psa symbolizowała zdolność do prawidłowego widzenia we dnie i w nocy. Szakal natomiast, jako zwierzę pożerające zwłoki, miał związek z mistyczną śmiercią i odrodzeniem. Anubis bowiem był panem podziemnego świata, który pomagał Ozyrysowi w odrodzeniu się. Oznacza to, że był on uważany za ten aspekt ziemskiej osobowości, który pozwala nam poznać samych siebie, swoją ciemność i mrok. Był również symbolem mocy rozróżniania i unicestwiania tego, co stare, śmiertelne i nie służące rozwijającej się w nas boskości.

W naszym sercu istnieje zalążek innej świadomości, niż obecna- ziemska. Zalążek ten jest jedynym nieśmiertelnym „atomem” w nas, jedynym reliktem naszej niegdysiejszej boskości. Atom ten u wielu osób pozostaje uśpiony. Budzi się wtedy, gdy nasza świadomość, po przejściu wielu inkarnacji i doświadczeń, uświadomi sobie w końcu własną bezpłodność i jałowość. Gdy poczuje, że mimo tylu prób osiągnięcia szczęścia, mimo realizacji tylu celów, odczuwa wciąż pustkę i dziwną tęsknotę za innym światem, za Bogiem. Gdy poczuje własną bezradność, niemoc i niezdolność do tego, by własnymi siłami urzeczywistnić swoją boskość. Przebudzeniu się tej świadomości służy również promieniowanie Ery Wodnika, jednakże nikt nie jest w stanie określić, kiedy to u danej osoby nastąpi. Wiatr bowiem, wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha, jak mówi Jezus do Nikodema.

Gdy ten pierwiastek się przebudzi i nasza świadomość ukierunkuje się na sprawy Ducha, gdy połączenie z Bogiem stanie się naszym największym pragnieniem, wówczas staniemy się niczym Neftyda, czy biblijna Elżbieta- płodną ziemią zdolną do rodzenia owoców. Zaczniemy sobie uświadamiać, że jesteśmy kimś więcej niż nasze małe ja. Zaczniemy się wsłuchiwać w głos serca, z którego pochodzi głos „Tego Innego”.

W greckim micie powiedziane jest, że uśmiercenie Gorgony było niemożliwe bez boskiej pomocy. Gorgonę pokonał Perseusz, dzięki pomocy Graj i Ateny. My – współcześni „bohaterowie,” chcący pokonać własną egotyczną świadomość, również potrzebujemy boskiej pomocy. Udzielają nam jej bodhisattwowie, świetliste Braterstwo, zamieszkujące Próżnię Shamballa.

Perseusz zabił Gorgonę, ustawiając się do niej tyłem i obserwował jej odbicie w miedzianej tarczy, którą trzymała mu sama Atena. Następnie dzięki skrzydlatym sandałom (atrybut Hermesa/ Merkurego), wzbił się w górę i uciął potworowi głowę. Również my potrzebujemy obserwować swoje ego przez pryzmat boskiej miłości i mądrości, którego symbolem jest miedziana tarcza Ateny. Odwrócenie się tyłem oznacza, że już się nie utożsamiamy z własnym małym „ja”. Dzięki sile Merkurego, dzięki gnostycznemu Światłu, potrafimy podnieść swoje wibracje i ściąć wężową głowę mieczem rozpoznania.

To ścięcie głowy oznacza, że nie staramy się już ulepszyć naszej ziemskiej osobowości. Wiemy, bowiem, że jej się ulepszyć nie da. Nasza stara świadomość musi zostać „pożarta przez Anubisa”. Nie ma być odrębnego pielgrzyma na ścieżce. On ma się rozpuścić. Ma stać się jednym z przenikającą wszystko Boską Miłością. Nie mamy więc stać się „wspaniałym człowiekiem”, „wielkim mistrzem”, „guru”, „przykładem dla innych”, „świętym”, etc. Mamy stać się Ciszą. „Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą na własność ziemię”, czyli okiełznają i podporządkują Bogu swoją osobowość.

Bywa, że nasze pragnienie rozwoju, staje się paradoksalnie pożądaniem, które oddziela nas od Boga. Tak się dzieje, gdy w nieuświadomiony sposób, pragniemy dla siebie samych chwały Gdy myślimy o sobie, że jesteśmy sami z siebie uduchowieni, święci, dobrzy, lepsi, wówczas rozwijamy tzw. „duchowe ego”.

Kluczem do ścieżki jest akceptacja. Przyjmowanie wszystkiego bez oporu, bez buntu, bez osądzania. Czym innym jest osądzanie siebie, a czym innym umiejętność rozróżniania. Mamy widzieć, co jest w nas światłem, a co ciemnością, które pożądania należą do ziemskiego świata, a które ukierunkowane są na Boga. I to, co jest w nas ciemnością wygaszać, dawać na pożarcie Anubisowi. Nie mamy jednak siebie potępiać i osądzać. Potrzeba nam tu łagodności i cierpliwości dla siebie i innych. Gdy osądzamy siebie, czy innych, stwarzamy hałas, powiększamy ilość węży w głowie, tworzymy dodatkowe koncepcje na temat tego, kim jesteśmy. „Nasz umysł jest zabójcą rzeczywistości” a „Uczeń musi zabić zabójcę”.

Płynące z umysłu koncepcje są utartymi ścieżkami myślowymi, labiryntem, w którym byliśmy uwięzieni przez tak długi czas. Te utarte ścieżki sprawiały, że dokonywaliśmy wciąż recyklingu własnych doświadczeń. Możemy wyzwolić się z błędnego koła własnego losu, przerwać ogniwo łańcucha ciągłych inkarnacji. Możemy uwolnić się ze swojej „normalności”, o której Van Gogh powiedział, że „jest ona utwardzoną ścieżką, ale nie rosną na niej kwiaty”.

„Kwiaty” rodzą się z Ciszy. Z Ciszy wyłania się ścieżka, którą dotąd nikt nie podążał. Tą ścieżką jest Bóg, odradzający się w każdym, kto codziennie krok po kroku uśmierca, wycisza, wygasza swoje małe ja.

Dlatego nie kroczmy ścieżką, lecz stańmy się nią.

 

Bóg spodziewa się odpowiedzi za zsyłane nam kwiaty,

nie za słońce i ziemię.

 

Nie przystawaj dla zbierania kwiatów, by je zachować,

ale idź naprzód, kwiaty zaś ciągle będą kwitnąć na twojej drodze.

 

Ciemne chmury stają się kwiatami nieba,

skoro je ucałuje światło.

 

Woda w naczyniu połyskuje, woda w morzu jest ciemna.

Mała prawda ma jasne słowa, wielka prawda ma wielkie milczenie.

 

Pobrudzony jesteś pyłem umarłych słów.

Obmyj duszę w milczeniu.[i]

 


[i] Rabindranath Tagore, „Zbłąkane ptaki”, wersy 26, 102, 249, 176, 147, przełożył Robert Stiller.

 

Print Friendly, PDF & Email

Udostępnij ten artykuł

Informacje o wpisie

Data: 21 lutego, 2020
Autor: Emilia Wróblewska-Ćwiek (Poland)
Zdjęcie: Pixabay CCO

Ilustracja: